Język polski English  
 

lang =1 cat = 78 art_id= 72 galeria =

Dziś Piątek, 01 listopada 2024 r.
Imieniny Seweryna i Wiktoryny



 
 
Strona Główna->PUBLIKACJE->Historia->II Wojna Światowa

Historia rakiet V-1, V-2. cz. 2.


We  wrześniu 1939 r. rozpoczęła się kampania niemiecka na Polskę. W momencie rozpoczęcia działań wojennych Peenemünde otrzymało priorytet w uzyskiwaniu wielkich kredytów.


 Pięć tygodni później, gdy Polska skapitulowała Hitler polecił ograniczyć kredyty, ponieważ zwycięstwo nad Polską utwierdziło go w przekonaniu, że w tej wojnie i tak już nie potrzebne mu będą rakiety. Gdy w 1940 r. padła Francja, Peenemünde skreślono w ogóle z listy zakładów priorytetowych.
 Dopiero po zakończonej niepowodzeniem „bitwie o Anglię”, Hitler znowu przypomniał sobie o projekcie A-4. W cztery miesiące później rozwojowi rakiet przyznano najwyższy wówczas w Niemczech stopień priorytetu – (SS). Działanie to było także ściśle związane z przygotowywanym atakiem na Związek Radziecki. Gdy latem 1941 r. Niemcy uderzyli na Związek Radziecki, Kancelaria Rzeszy poleciła, aby Peenemünde udzielić jak najdalej idącej pomocy.
 

1 – dysza silnika, 2 – silnik pulsacyjny, 3 – komora spalania, 4 – świeca zapłonowa, 5 – wtryskiwacze paliwa, 6 – klapki zaworów pulsujących, 7 – chwyt powietrza, 8 – uchwyt dźwigowy, 9 – filtr paliwa,         10 – zbiornik, 11 – wlew paliwa, 12 – ładunek wybuchowy, 13 – zapalniki boczne, 14 – zapalnik główny, 15 – busola magnetyczna, 16 – wiatrak regulacji zasięgu, 17 – zapalnik przedni, 18 – zapalnik dolny,         19 – dźwigar rurowy, 20 – listwa do przecinania lin zaporowych, 21 – przejście dźwigara przez zbiornik,   22 – zaczepy startowe, 23 – zbiornik sprężonego powietrza, 24 – wspornik silnika, 25 – mechanizmy instalacji paliwowej, 26 – filtr paliwa, 27 – końcówka zasilania naziemnego, 28 – baterie elektryczne,        29 - żyroskop główny, 30 – barometryczny układ sterowania wysokości, 31 – żyroskopy pomocnicze,        32 – statecznik poziomy, 33 – ster wysokości, 34 – siłowniki pneumatyczne sterowania wysokości,            35 – spoilery, 36 – cięgło steru kierunku, 37 – ster kierunku.
 

1 – stery aerodynamiczne, 2 – komora spalania silnika rakietowego, 3 – pompy, 4 – zbiornik ciekłego tlenu, 5 – zbiornik alkoholu, 6 – pilot automatyczny, 7 – głowica z materiałem wybuchowym, 8 – stabilizatory, 9 – grafitowe stery gazodynamiczne

 Pomimo, że wśród najwyższych oficerów Sztabu Generalnego armii niemieckiej istniały poważne różnice zdań co do znaczenia, możliwości i perspektyw dalekosiężnej rakiety A-4, prace  posuwały się naprzód. W ostatnich dniach kwietnia 1942 r. kadłuby A-4 przeniesiono na stanowiska próbne, a 14 maja przeprowadzono pierwszą wstępną próbę działania urządzeń rakiety. Kiedy następnego dnia rakieta pozostała na doświadczalnej wyrzutni, brytyjski samolot zwiadowczy, który leciał na rozpoznanie niemieckiej bazy morskiej w Świnoujściu, napotkał na trasie lotu odosobnione, nie znane lotnisko na wyspie Uznam i sfotografował je. Lecz specjaliści od odczytywania zdjęć lotniczych zakwalifikowali obiekty widoczne na fotografii jako „poważne prace budowlane” i dlatego zdjęcia odłożono ad acta.
 Pierwsza udana próba odpalenia rakiety bojowej A-4 (V-2), odbyła się 3 października 1942 r. o godzinie czwartej po południu. Rakieta działała prawidłowo i osiągnęła odległość 190 km. Liczne kamery sfilmowały jej start .
 Na przełomie lat 1942 – 1943 sytuacja Niemiec na frontach stawała się katastrofalna. Klęska stalingradzka, a następnie równie dotkliwie przegrana bitwa czołgów po Kurskiem zarysowały widmo ostatecznej klęski. W tej sytuacji Hitlerowi nie mogło już wystarczyć tysiąc więcej, tysiąc mniej czołgów czy samolotów myśliwskich: potrzebne były efekty specjalne. A te, zdaniem Hitlera mogły przynieść jedynie „cudowne bronie”, Wunderwaffen. Już wkrótce rakiety V-2 rozpoczęto produkować masowo.
Tymczasem do Brytyjczyków coraz częściej docierały meldunki o produkcji nowej broni niemieckiej. Bardzo długi czas były one lekceważone. Do końca 1942 r. Były to głównie trzy źródła informacji: przesłuchiwanie jeńców wojennych, wywiad za pomocą zdjęć lotniczych, raporty alianckich wywiadowców.
 11 czerwca 1943 r. szef komisji do badania niemieckich tajnych broni Duncan Sandys wystosował do dowództwa lotnictwa apel o przeprowadzenie lotów wywiadowczych nad kontynentem w regularnych odcinkach czasowych i dostarczenie zdjęć z powietrza całego terytorium północnej Francji w promieniu 130 mil od Londynu. W następnym sprawozdaniu postulował również bombardowanie ośrodka doświadczalnego w Peenemünde (Już wtedy nadchodziły meldunki z Polski przekazywane za pośrednictwem Oddziału IV Sztabu Naczelnego Wodza, który działał od początku działalności rządu na emigracji).
 Zdjęcia z ostatniego lotu wywiadowczego dostarczyły dowodów, iż Niemcy usilnie pracują, chcąc jak najszybciej, uzyskać pozytywne wyniki w badaniach nad dalekosiężnymi rakietami (częste strzały doświadczalne), mnożą się także oznaki, że jeszcze bardziej wzmocniono obronę przeciwlotniczą.
 Taki rozwój wypadków wskazywał na to, aby nalot na ośrodek doświadczalny odbył się tak szybko, jak to tylko było możliwe. W połowie czerwca, specjaliści określili widniejący na zdjęciu nieznany obiekt jako: „słup długości dwunastu metrów i grubości jeden i dwie dziesiąte metra”. Oczywiście była to rakieta V-2.
 Brytyjczycy w tym czasie mieli duże zaufanie do meldunków Oddziału VI Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie, m in. dlatego, że potwierdzono meldunki dotyczące zakładów Junkersa w Warszawie. Oddział VI wysłał w sumie 68 meldunków, które w dużym procencie były bardzo wartościowe.
 Oficerowie łącznikowi wywiadu brytyjskiego dopominali się od władz polskich w Londynie o dalsze, bardziej szczegółowe informacje z okupowanej Polski co do Peenemünde i nowych broni niemieckich. Pod wpływem tych ponagleń ekspozytura wywiadu wojskowego „Lombard” musiała wzmóc nacisk, przede wszystkim na nowo zwerbowanego pracownika „T2-As”, Romana Tragera(na zdjęciu poniżej), który był w Peenemünde podoficerem – technikiem, informacje dostarczał przez swojego ojca A. Tragera („Tragarza”, „Sęka”). W pierwszym okresie współpracy z wywiadem polskim Trager pragnął wykazać się jak najlepszymi wynikami, toteż natychmiast po przybyciu z urlopu na wyspę Uznam z zapałem zaczął zdobywać nowe szczegóły o „tajemniczych broniach” i przystąpił do sporządzania szkicu ośrodka doświadczalnego. Szkic miał wprawdzie charakter dość ogólny, ale zawierał, jak się później okazało, dokładne dane. „T2-As” zaznaczył jednocześnie na szkicu, gdzie w pobliżu Peenemünde znajdują się niemieckie lotniska. Ulokowane one były m.in. w miejscowościach: Tudtow koło Jarmen nad rzeką Pianą, w Anklam i Greifswald.
 

Roman Trager
inż. Antoni Kocjan

 Do sytuacyjnego szkicu „T2-As” dołączył jeszcze kilka nowych szczegółów, zaobserwowanych po powrocie z urlopu. Cały ten materiał przekazał, zgodnie z ustalonym planem „Tragarzowi”, a ten przesłał cały meldunek, za pośrednictwem pomocnika maszynisty do Warszawy. Meldunek trafił następnie w ręce inż. Kocjana, który mając do dyspozycji dokładne mapy sztabowe, mógł opracować szkic, dający sztabowi londyńskiemu wyraźny obraz tajemniczego obiektu, noszącego nazwę: „Heeresvesuchsanstalt Peenemünde”.
 Meldunki wywiadowcze przekazywano do Londynu dwoma sposobami: najpierw nadawano je radiem, a następnie za pośrednictwem kurierów, którzy przewozili je w postaci mikrofilmów.
 Szefem jednej z polskich radiostacji w Wielkiej Brytanii był inż. Stanisław Grycko. Znalazł się w Anglii w 1940 r. i otrzymał ze Sztabu Generalnego Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, rozkaz zorganizowania łączności radiowej z okupowaną Polską. Po zebraniu odpowiednich specjalistów w dziedzinie łączności utworzył on trzy stanowiska radiostacji, które z czasem utrzymywały kontakt z radiostacjami w kraju. Oprócz tych trzech radiostacji, w Anglii była też radiostacja Oddziału II Sztabu Naczelnego Wodza i radiostacja, która odpowiadała za kontakty z Komendą Główną Związku Walki Zbrojnej, a także radiostacja tzw. Walki Cywilnej. Wczesną wiosną 1943 r. jedna z radiostacji pod dowództwem Stanisława Grycko odebrała meldunek z Polski, który określał depeszę jako: Najwyższą alarmową”. W takim wypadku dowódca radiostacji był upoważniony do odszyfrowania wstępu depeszy. Grycko skorzystał z tego uprawnienia i odczytał, że wstęp depeszy dotyczy nowej niemieckiej broni. Uruchomił natychmiast system alarmowy i powiadomił wszystkie komórki wywiadowcze, których listę posiadała radiostacja. W ciągu niespełna pół godziny po alarmie na stanowisko radiostacji przybyło wielu oficerów brytyjskich, amerykańskich i Polskich, oraz szyfrantów. Jak się okazało, w radiodepeszy z kraju informowano, iż w miejscowości Peenemünde na wyspie Uznam znajduje się ośrodek doświadczalny nowej broni niemieckiej. W depeszy opisywano szczegółowo „torpedy latające, uskrzydlone pociski, które wzbijają się w powietrze i szybują bez pilota. Naturalnie był to opis niemieckiej „bomby latającej”, czyli V-1.
 Rewelacyjna depesza z Polski wywołała najprzeróżniejsze komentarze aliantów, którzy uważali, że istnienie „latających pocisków” jest mało prawdopodobne. Polscy oficerowie uważali jednak meldunek za prawdziwy i mimo sceptyzmu aliantów raport o nim, rano dotarł do odpowiednich władz.
 Obszerny raport z mapką i szczegółowym omówieniem obiektów, dróg, lotnisk itp., dostarczyli do Londynu specjalni kurierzy. Po zabiegach fotograficznych przesyłka miała mikroskopijne rozmiary, mieszcząc się na przykład w cygarniczce, puderniczce czy ołówku.
 Każdą pocztę wysyłano równocześnie dwiema różnymi drogami, czas potrzebny na dostarczenie poczty z Warszawy do Londynu wahał się od kilku tygodni do kilku miesięcy – rekordowy czas, bo niespełna dwa tygodnie, uzyskiwano na trasie Warszawa – Sztokholm – Londyn. Wkrótce okazało się, że najłatwiejsza droga wiodła przez Niemcy, Francję, Hiszpanię i Portugalię.
 Raport o Peenemünde w postaci mikrofilmu wysłano do Londynu, jak zwykle, kilkoma drogami, za pośrednictwem kilku kurierów. Jednym z nich była Władysława Macieszyna („Sława”), która miała już za sobą bardzo bogate doświadczenie, kurierki – wywiadowczyni. Władała znakomicie językiem niemieckim i mogła bez trudu uchodzić za rodowitą Niemkę. Działała w czasie okupacji jako kurierka tzw. głębokiego wywiadu na trasie Warszawa – Wiedeń – Heidelberg. Posługiwała się sfabrykowanymi przez komórkę AK (kryptonim „Park”) niemieckim lub volksdeutschowskim paszportem oraz specjalnymi przepustkami, które dawały prawo swobodnego poruszania się po obszarze całej okupowanej Europy. Wczesną wiosną 1943 r. zawiozła mikrofilmy o Peenemünde do Wiednia i dostarczyła je pod wskazany adres, skąd tajna poczta powędrowała dalej do Londynu. Niestety to było ostatnie wykonane zadanie „Sławy”, gdyż 8 kwietnia 1943 r., kiedy zgłosiła się do innego umówionego miejsca w Wiedniu po odbiór tajnej poczty dla Komendy Głównej AK, została aresztowana przez Gestapo.
 Pod koniec czerwca Brytyjczycy otrzymali kolejne meldunki wywiadowcze, pochodzące od rybaków norweskich i duńskich. Twierdzili oni, że widzieli dziwne pociski, lecące na niebie z dużą prędkością i ogłuszającym hałasem, niekiedy wyławiali jego szczątki, które przypominały wnętrzności radioaparatu. Przedmioty latające sprawiały czasem wrażenie miniaturowego samolotu, bez miejsca dla pilota.
Jednym z ważniejszych meldunków wywiadowczych, była na pozór nic nie znacząca informacja, dokument ministerstwa lotnictwa rozesłany do różnych niemieckich stacji doświadczalnych zawierający nowe instrukcje w sprawie przyznawania kuponów benzynowych, a Peenemünde na tej liście przydziałowej paliwa znajdowało się na znacznie wyższym miejscu niż kilka innych stacji, o których wielkim znaczeniu Anglicy byli dokładnie poinformowani. Urzędnik który wysłał ten niewielki dokument, dał nieświadomie niezbity dowód, że Peenemünde ma ogromne znaczenie.
 Zebrany przez komisję D. Sandysa materiał był wreszcie tak obfity i sugestywny, że należało podjąć ostateczną decyzję. Przeprowadzone w lipcu 1943 r. loty zwiadowcze nad terenem Francji (w odległości stu trzydziestu mil od Londynu), potwierdziły, że: „Roboty nie wyjaśnionego charakteru, włącznie z budową bocznic kolejowych, obrotnic , budynków i żelbetowych obiektów, prowadzone są w północno – zachodniej Francji. W większości tych placów budowy montaż posuwa się naprzód z zastanawiającą szybkością, zwłaszcza w Watten, gdzie daje się zauważyć wielką aktywność. Czynione są próby kamuflowania prac, w jednym wypadku zanotowano dostawę dział przeciwlotniczych”.
 Decyzję o nalocie na Peenemünde podjęto wreszcie na posiedzeniu brytyjskiego Komitetu Obrony 29 czerwca 1943 r., ale nalotu dokonano dopiero w nocy z 17 na 18 sierpnia 1943 r. Niemcy spodziewali się nalotu i samoloty RAF zniszczyły wiele obiektów maskujących, ale zniszczenia spowodowane nalotem opóźniły niemieckie prace przynajmniej na sześć miesięcy .
 
Nalot na Peenemünde zmusił Niemców do zmiany taktyki. Hitler postanowił oddać komendę nad realizacją dalszego programu budowy tajnych broni, szefowi budownictwa SS, specjaliście od komór gazowych, SS – Gruppenfurehrowi dr. Hansowi Kammlerowi. W cztery dni po nalocie na Peenemünde, na naradzie w kwaterze głównej Hitlera, w Wilczym Szańcu, zapadła decyzja przeniesienia doświadczeń z rakietami A-4 do Polski, gdzie nie groziły naloty alianckie i gdzie skutki eksplozji rakiet można było sprawdzać znacznie praktyczniej, bo na żywych ludziach i ich domostwach. Niemcy nie docenili tylko jednego: „Polaków, którzy mieli oczy otwarte”.
Na wschód od linii kolejowej Mielec – Dębica – Tarnów, w pobliżu miejscowości Pustków, niedaleko przystanku kolejowego Kochanówka, jako miejsce nowej bazy rakietowej Niemcy wybrali małą wieś Bliznę. Baza otrzymała kryptonim „Heidelager” („Wrzosowisko – Pustać”). W miejscowości Pustków Niemcy już od 1940 r. zorganizowali poligon, obejmujący teren w kształcie mniej więcej kwadratu o bokach liczących po dwadzieścia kilometrów. W narożnikach tego kwadratu znajdowały się miejscowości: Brzeźnica – Rzochów – Kolbuszowa – Sędziszów. Wraz z powstawaniem poligonu SS mieszkańców Blizny wysiedlono. Oczywiście wywiad AK nie miał najmniejszego pojęcia o decyzjach podjętych w kwaterze głównej Hitlera. Obóz SS był jednak przez cały czas pod obserwacją polskiego ruchu oporu. Informacje z tego rejonu napływały do wywiadu AK bardzo obficie i regularnie, gdyż wokół poligonu działały liczne, dobrze zorganizowane placówki ruchu oporu podlegające komendom Obwodów AK: „Kefir” w Kolbuszowej, komendant Józef Rządzki („Boryna”), używający wówczas oficjalnie przybranego nazwiska Kordyszewski, i „Deser” w Dębicy, komendant Adam Lazarowicz („Jadzik”, „Klamra”, „Orczyk”).  Najlepszym źródłem informacji był komendant placówki AK „Sława” – por. inż. Mgr Mieczysław Stachowski i jego współpracownicy. Pracowali oni w nadleśnictwie, znajdującym się na początku w Pustkowie, a później w Woli Osieckiej. Nadleśnictwo zatrudniało jedenastu Polaków i z rozkazu Niemców administrowało lasami na terenie obozu SS. Stachowski pełnił funkcję „polskiego nadleśniczego do służby wewnętrznej. Z jedenastoosobowego zespołu nadleśnictwa tylko parę osób nie należało do AK, pozostali pracownicy stanowili trzon placówki „Sława”.
Dzięki temu zespołowi, jesienią 1943 r. Komenda Główna AK zaczęła otrzymywać liczne meldunki wywiadowcze o wzmożonej aktywności Niemców na terenie obozu, który zaczął w szybkim tempie zmieniać się w wielki ośrodek o nie zbadanym bliżej przeznaczeniu. Donoszono, że w pobliskiej stacji kolejowej rozpoczęto budowę nowej bocznicy kolejowej, wiodącej do wysiedlonej wsi Blizna. Do obozu SS przybywały liczne nowe oddziały pomocnicze, które wykorzystując więźniów istniejącego w Pustkowie obozu koncentracyjnego, budowały drogi, długie rampy kolejowe itp. Na terenie wsi Blizna powstał nowy ośrodek, do którego wciąż nadchodziły transporty kolejowe, wiozące cement, materiały budowlane, dźwigi oraz inny najrozmaitszy sprzęt.
 Penetracja wywiadowców polskich w rejonie obozu SS Pustków, a jeszcze bardziej Blizny, została ogromnie utrudniona. Wokół zasieków, za którymi znalazła się Blizna, zaczęły krążyć nieprzerwanie patrole, składające się z SS i Ukraińców, którym towarzyszyły psy. Wszystkie osoby spotkane w pobliżu obozu poddawano ścisłej rewizji, badano gdzie pracują, sprawdzano dokumenty itd.
W tym czasie, gdy w obozie Blizna – Pustków prowadzono tajemnicze roboty, Biuro Studiów Gospodarczych II Oddziału AK przeżywało bardzo ciężkie chwile. Od września do grudnia 1943 r. Gestapo zadało wywiadowi niezwykle dotkliwe ciosy. Nastąpiły liczne wpadki pracowników trzech komórek wywiadu: sekcji łączności, biura segregacji materiałów wywiadowczych oraz biura badań nastrojów wśród Niemców. W ręce Niemców wpadło kilkudziesięciu pracowników wywiadu.
 
CDN
 





DRUKUJ

POWRÓT