Trójmiejska Grupa Rekonstrukcji Historycznych
List Otwarty
Nie da się ukryć, że nasze Stowarzyszenie od dłuższego czasu czyni starania, dosłownie o uratowanie czołgu T34/76 który stoi na Westerplatte. Inicjatywę podjęliśmy z chwilą uzyskania informacji, że przy przedstawianych planach rewitalizacji terenu Westerplatte w licznych publikacjach, oficjalnie padły zwroty pod jego adresem – „usunąć”, „źle się kojarzy” , „już dawno miał zniknąć”[1] itd. Jak wiemy, prace odrestaurowania placówki mają być rozpoczęte na wiosnę 2007 roku i będą zmierzały do radykalnych zmian architektury terenu przybliżając ją do wyglądu z września 1939 roku.
Nie dziwi że, że czołg T34/76 nijak się ma do tego miejsca. W rzeczywistości nic go z nim nie łączy. W 1945 roku Westerplatte zostało „wyzwolone” z rąk okupanta bez oddania jednego strzału. Przed ostatecznym szturmem, stacjonujące tam wojska niemieckie, mając świadomość klęski wybrały poddanie się do niewoli – oddając polskie Termopile bez walki. Dlatego żaden czołg nie musiał brać w tym udziału i nawet nie pojawił się w tych okolicach. Przynajmniej takie znamy relacje. Tego typu pojazdy, należące między innymi do I Brygady im. Bohaterów Westerplatte, owszem, uczestniczyły w walkach na terenie Trójmiasta lecz ich „marsz” zaczynał się od ziem wejherowskich i zmierzał na południe. Zatrzymane w Rumi przez silną obronę Niemców na wzgórzu Markowiec, przegrupowały się przerzucając linię natarcia od Łężyc w kierunku Wielkiego i Małego Kacka potem rozdzieliły się. Na Gdynię nacierała I Brygada, wspierając sowieckie jednostki piechoty oraz inne formacje pancerne, natomiast na Gdańsk skierowały się wojska radzieckie zajmując „bezboleśnie” Sopot a potem krwawo Gdańsk już i tak okładany „wyzwoleńczym” czy bardziej realnie – niszczycielskim ogniem od strony Pruszcza Gdańskiego. Dopiero pod koniec działań bojowych o Gdynię kiedy sytuacja była już opanowana, w dniu 27 marca dowódca 1 Brygady odkomenderował 1 pluton maszyn wraz z batalionem zmotoryzowanym do walk o Gdańsk by jak określiła to powojenna propaganda „wziąć w posiadanie Polski Gdańsk”. Nieoficjalnie i o dziwo jako pierwszy, do Gdańska wjechał nie inny tylko pochodzący z dostaw Leand-Leasu amerykański Sherman ( polska brygada nie miała ani jednego innego czołgu niż produkcji sowieckiej więc był to czołg sowiecki ). Po wojnie, ten Sherman stał na krótko przed Biblioteką Wojewódzką na Targu Rakowym. Ponieważ „źle się kojarzył”, został zastąpiony przez wrak T34/85. Na trasie marszu Brygady pozostało stosunkowo wiele uszkodzonych maszyn, które potem „pozbierano” i rozmieszczono w miejscowych garnizonach gdzie część naprawiono w Rem-Bazach. Czołgi te jeszcze długo były w użytku. Tak naprawdę nie wiemy czym sugerowali się pomysłodawcy tego „pomnika” na Westerplatte, stawiając go na "przepięknym" industrialnym cokole w 1962 roku.

Być może, powiązaniem tego modelu z I Brygadą, która wymownie nosiła imię poległych na cyplu a - idąc dalej - wynikało to z potrzeby wzmocnienia przekazu legitymizowania władzy ludowej z każdym nawet najbardziej nonsensownym elementem, obcym klasowo i ideologicznie odbiegającym od założeń partyjnych a którego wykorzystanie do swych potrzeb dawało cień nadziei na celowe zamydlenie prawdziwej historii. itd.. Abstrahując, tak samo, nijak ma się sylweta żołnierza w radzieckim hełmie dzierżącego pepeszę wpisanego w pomnik czy napis Westerplatte na fragmencie pancerza wieży od radzieckiego IS-a do niedawna wkomponowanej przy wjeździe do placówki ( jakiś czas temu pancerz został usunięty …). Podzielamy zdanie inicjatorów rewitalizacji Westerplatte lecz obawiamy się określenia „usunąć” – cokolwiek miałoby to oznaczać. Ponieważ dla nas nie ma żadnego sensownego uzasadnienia pozbywania się tak rzadkich eksponatów techniki wojskowej a w szczególności oceny ich statusu: godnego, czy nie, miana - dobra kultury narodowej, będziemy za wszelką cenę starali się ocalić ten egzemplarz od jego utraty. Nie trzeba zaznaczać jak będzie odczuwane takie „usunięcie” w chwili uświadomienia sobie, że na świecie zostało kilka takich maszyn a żadna w Polsce. Może zapytajmy się pomysłodawców usunięcia, oddania czy sprzedania wielu innych unikalnych eksponatów które zasilają prywatne kolekcje na całym świecie. Dobrze wiemy, że proceder trwa cały czas i żadna Ustawa tego jeszcze nie zatrzymała. Tak naprawdę wiele zależy od dobrej woli i intencji. To rodzaj powolnej ekspansji wszystkiego co wartościowe w naszym kraju i wcale nie zaczęło się to ostatnimi laty. Wynika ona z płytkich pobudek – między innymi i niestety z chęci zysku. Ale to temat na osobny artykuł. Zastanówmy się, - przykładowo, niemieckie działko FLAK 37 czy armata LFH 76 też się źle kojarzą, lecz z całą pewnością były by dzisiaj mile widziane na Westerplatte bo są tożsame z miejscem. Czy chcemy tego czy nie, ten T34/76 jest tożsamy z Pomorzem i jest to spuścizna stanowiąca obecnie dobro kultury materialnej. Jest jednym pośród innych „wykrwawionych w boju” maszyn co czyni go niezwykle cennym nie tylko z powodu jego stanu zachowania i ale przede wszystkim ze względu iż jest on konglomeratem ludzkiego wysiłku, walki, bólu i w końcu śmierci ludzi którzy oddali swe życie na bojowym szlaku - ten jeden wóz jest niemym świadectwem kilku maszyn i ich załóg które walczyły i być może ginęły. Właśnie z tego powodu czujemy że należy o tym pamiętać i nie wymazywać – niszczyć z powierzchni ziemi za to, że załogi walczyły pod czerwonym sztandarem. Wszak - tam kwitniemy, gdzie Bóg nas sieje.
Należy przytoczyć kilka faktów – bardzo istotnych dla podkreślenia „wyjątkowości” tej kupy żelastwa, zbliżającej ją do miana „eksponat” z dodatkiem „cenny” lub „wartościowy”. Jak zapewne wszyscy wiemy, czołg T-34 jest na tyle charakterystyczny dla okresu II Wojny Światowej, że śmiało można go nazwać „kultowym”. Żadnego innego modelu z innych państw nie potrafimy tak łatwo zidentyfikować jak właśnie tego !. Niewątpliwie przyczynił się tutaj sympatyczny serial „Czterej pancerni i Pies” który, w rzeczy samej jest jedynie filmem a nie żadną wykładnią historyczną. Przyczyniła się również masa „pomników” na terenie całego kraju. Pomogli również nasi dziadkowie i ojcowie, którzy mieli wpojony w wojsku mit jedynie słusznej maszyny. Wiele czynników na to wpłynęło i tu polecamy lekturę - monumentalne kompendium Roberta Michulca o T-34 („T-34 mityczna broń” I i II tom) , która doskonale ujmuje i odsłania ( między innymi ) tą problematykę.
Ponadto, kilka spraw warto by w telegraficznym skrócie przypomnieć. Czołg T-34 od deski kreślarskiej do ostatniego z linii produkcji ( ponad 58 tysięcznej ) przechodził liczne przeobrażenia. Najbardziej charakterystycznym była zmiana jego wizerunku przez zmianę wieży na typ „85” wstawionej w otwór powiększony o 180 mm . Modele z nową, dużo większą wieżą oraz armatą 85 mm, produkowano jeszcze długo po wojnie i zasadniczo był to model skuteczniejszy, bezpieczniejszy no i popularniejszy. Poprzedników z armatą F-34 kalibru 76 mm i mniejszymi wieżami (typu Mutra - odlewanymi, spawanymi czy tłoczonymi) zaprzestano produkować mniej-więcej w roku 1943.

Potem, jeżdżące jednostki powoli były przerabiane na wozy zabezpieczenia technicznego, ciągniki artyleryjskie, wozy rozpoznania, które przy dobrej kondycji służyły do swojego końca. Pozostałe na żyletki lub właśnie pomniki. W ten oto sposób, w Polsce na dzień dzisiejszy mamy kilka „sprawnych” czołgów T-34/85 natomiast T34/76, model z typowo „wojennej” produkcji – jedyny ujawniony jako działający w całej Europie jest w Słowacji. Jest o tyle ciekawy, że ma wieżę typu Mutra - tłoczoną. Być może ten, stojący na Westerplatte jest w 100% „poskładaną” wersją z frontowych pozostałości ale to będziemy chcieli zgłębić z Państwa pomocą w dalszych opracowaniach. Sądząc po jego cechach wyglądu, można domniemać, że korpus mógł pochodzić z serii jesienno-zimowej roku 1943, wyprodukowany w fabryce - No 112 Zawodie Krasnoje Sormowo w Gorkim. Wieża typu Mutra również może być z tej samej serii, tego samego zakładu. Natomiast koła z pełnymi bandażami i otworami ulgowymi mogą być produkcji letnio jesiennej 1943 roku z fabryki No 183 - Uralskim Tankowym Zawodie im. Kominternu w Niżnym Tagilu. Przyspawane kotwy na dolnym skosie przedniej płyty pancernej są po pługu lub po urządzeniu – trale przeciwminowym. Wieża od czoła w miejscu łączenia ścian z dachem, posiada wyraźne ślady po uderzeniu pociskami mniejszego kalibru. Ponadto widoczne są na lewej burcie dodatkowe płyty przeciwpancerne. Zatem maszyna kryje swoją historię, którą można zgłębić i przedstawić. Analiza i oględziny tego modelu po detalach konstrukcyjnych jest o tyle dla nas trudna, gdyż nie mamy wystarczającej wiedzy legitymującej nas jako ekspertów w tej dziedzinie. Osobiście skłaniamy się poddania pod wątpliwość pochodzenia niektórych kół, gąsienic, zbiorników zapasowych paliwa czy niektórych innych elementów wymiennych, produkowanych również po wojnie i nie sposób nam tego odróżnić. Natomiast korpus i wieża są z całą pewnością pochodzą z wojennej produkcji.
Teraz kilka słów o naszych zamiarach co do Niego. Na dzień dzisiejszy zwróciliśmy się do wielu instytucji a także organów administracji samorządowej z wnioskiem o poparcie inicjatywy i o stosowne zezwolenia na przeprowadzenie operacji. Liczymy na poparcie między innymi Instytutu Pamięci Narodowej, Muzeum Marynarki Wojennej, Muzeów Miast Gdynia, Sopot i Gdańsk a także Magistratów Tych Miast, Porozumienia Niepodległościowych Związków Kombatanckich, Urzędu Wojewódzkiego i Marszałkowskiego, a w szczególności Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Po ich uzyskaniu, z pomocą zaprzyjaźnionej grupy Dzimi Militarni Team[2], czołg zostanie przetransportowany do Redy. Tam pod nadzorem Marcina Talaśki znanego jako Dzimi, maszyna otrzyma silnik, skrzynię biegów, sprzęgła, MPS-y, chłodnice oraz inne brakujące „flaki”. My będziemy się starali pomóc w montażu i kosmetyce. Wszelkie prace związane z jego uruchomieniem oraz doposażeniem będą przeprowadzone własnymi nakładami. Marcin Talaśka jako jedyny znany nam w Polsce, skutecznie utrzymuje w wyjątkowej sprawności – między innymi czołg T34/85, powierzony mu w opiekę i użytkowanie przez Pana Zbigniewa Mikiciuka z Muzeum Motoryzacji i Techniki w Otrębusach[3]. Marcin, po dokonaniu gruntownych przeróbek, w tym wstawieniu do niego silnika od T-55 ( operacja udanej adaptacji silnika od T55 na potrzeby T34 jest operacją niespotykaną w skali światowej i z naszych informacji wynika, że zakończone pełnym sukcesem jej przeprowadzenie rzeczywiście nastąpiło w zakładzie Marcina Talaśki- przypis redakcji) tym czołgiem, od kilku lat skutecznie przemierza kilometry na rekonstrukcjach historycznych i innych pokazach prezentując go wszystkim zainteresowanym – a jest ich wielu. Drugim funkcjonującym T34/85 jest maszyna w opiece braci Kęszyckich lecz niewiele wiemy o jej losach. Ostatni raz widzieliśmy ją jeżdżącą trzy lata temu w Darłówku. Kolejną z tej serii, która jedynie brała udział w inscenizacji Kosakowo 2006, jest T-34/85 Jerzego i Michała Janczukowicza z klubu Rekin w Gdańsku Oliwie. ( w rzeczywistości sprawnych czołgów T34/85 jest w Polsce jeszcze kilka w tym w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie - przypis redakcji) Ten czołg mógł wystąpić dzięki wspólnej pracy Dzimiego, Michała Janczukowicza i naszej[4]. Wierząc w wiedzę Dzimiego, możliwości oraz podejście do tematu, bez wahania i z pełnym zaufaniem podjęliśmy się współpracy w przedsięwzięciu, na które, zresztą sam zwrócił uwagę.
Dlaczego czołg ma stać w Redzie ? . Przedpole warsztatu Dzimiego jest według nas dobrym miejscem z kilku względów – jest tam bezpiecznie dla odremontowanego i doposażonego czołgu, który będzie miał towarzystwo kilku innych sprawnych w tym swojego następcy. Są tam warunki do bieżących i poważniejszych napraw oraz sprzęt do transportu ponad 33 ton. Za dnia można zwiedzać ten i inne maszyny bojowe i uzyskać odpowiedzi na wszelkie techniczne pytania w dodatku można usłyszeć symfonię na dwanaście cylindrów silnika W-2.
Dlaczego my ? - Nasza grupa, między innymi zajmuje się rekonstrukcją oddziałów, którym towarzyszyły właśnie takie wozy. Stąd, po zmianie charakteru pozyskanego obiektu z statycznego eksponatu na dynamiczny, chcemy doprowadzić do żywej jego prezentacji na wszelkich możliwych imprezach i pokazach publicznych z naszym udziałem a to będzie dla wszystkich wyjątkową atrakcją. Jego rewitalizacja i wykorzystywanie byłyby sensacją na ogromną skalę – nawet światową!
Jest takie zjawisko, jak ktoś na wystawie zainteresuje się rzadko oglądanym obrazem – zacznie go fotografować, mierzyć niewiadomo skąd pojawiają się podobni entuzjaści i robi się szum. Podobnie jest w każdych innych miejscach publicznych. Ponieważ, w sercach wielu odezwie się zawistny instynkt „psa ogrodnika”, pod przykrywką jakiś odkrywczych pomysłów, od razu wyjaśniamy – nie chcemy czołgu przywłaszczać i co więcej, rościć sobie do niego jakiś praw po wniesionym wkładzie pracy itp. Nie chcemy go kupić, zhandlować czy wyłudzić od obecnego administratora obiektu. Chcemy się nim zaopiekować a to jest zasadnicza różnica. Naszym zdaniem nie jest to niczyja własność a wyjątkowy egzemplarz techniki wojskowej należący do Pomorzan. Nie posiada on Dowodu Rejestracyjnego i nie powinien być traktowany jako „mienie ruchome”. Czynienie takiego przedmiotem jakiejkolwiek transakcji jest co najmniej niedorzeczne a tu można też dopasować aspekt prawny. Stąd, w sporządzanej dokumentacji z odpowiednim administratorem obiektu i Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków chcielibyśmy zawrzeć klauzulę określającą zachowanie po zawarciu i w przypadku rozwiązania umowy. Maszyna została by oddana dla wskazanej osoby lub instytucji w stanie nie gorszym niż w chwili jej zabezpieczenia przez naszą grupę. Woleli byśmy, aby była oddana do placówki muzealnej mieszczącej się na terenie Pomorza co pozwoliłoby zachować ją w naszym regionie!. Natomiast na czas pobytu czołgu w Redzie, byłby udostępniany do prezentacji we wszystkich miejscach nie zagrażających jego bezpieczeństwu, zgodnie z wolą, wiedzą i zgodą Tego administratora. Myślimy, że to jest jasny i uczciwy warunek.
Podsumowując, zamierzamy :
- Przy własnych środkach i nakładach przetransportować czołg do warsztatu w Redzie, należącego do Marcina Talaśki – posiadającego warunki, wiedzę i możliwości utrzymania takiego sprzętu.
- Na pustym cokole umieścić trwałą tablicę informującą o miejscu jego pobytu i planowanym losie
- Przy własnych środkach i nakładach, czołg wyposażyć i utrzymywać w sprawności ruchowo – technicznej - w dosłownym tego słowa znaczeniu.
- Udostępniać czołg do zwiedzania przez cały rok w miejscu jego pobytu w Redzie
- Udostępniać czołg na inscenizacje historyczne i imprezy okolicznościowe na terenie kraju.
- Nie czerpać korzyści majątkowych za jego udziałem – innych niż na jego utrzymanie.
- W przypadku rozwiązania umowy – przekazać czołg wskazanemu organowi lub osobie w stanie nie gorszym niż w chwili przyjęcia maszyny pod opiekę
Czołg T-34/76 na Westerplatte ma następujące sygnatury – numer na wieży 106, numer seryjny na kadłubie – 52203, numer na włazie dowódcy 30-477 / 46 II.

Wszystkich, którzy mają pytania oraz posiadają wiedzę i mogą się nią podzielić w temacie tej maszyny, prosimy o kontakt na forum otwartym TGRH http://tgrh.org/forum/ lub e-mail na adres tgrh@tgrh.org . W oparciu o zebrane informacje – powstaną dalsze odcinki historii pojazdu i przebiegu operacji. Ponadto zwracamy się z prośba o Wasze zdanie dotyczące inicjatywy.
Koordynatorem operacji z ramienia TGRH jest Michał Wierzbicki ps. Stopczyk.