Pierwszy sierpnia to dla mnie data szczególna. Data związana z historią mojej rodziny , z historią miasta w którym mieszkam od urodzenia i w którym mieszkali moi przodkowie . Sześćdziesiąt trzy dni które nastąpiły po tej dacie w 1944 roku to dni przepełnione patosem i tragizmem , euforią, radością, chwilami wolności , ale również śmiercią , zniszczeniem , smutkiem i dramatem. Bez wątpienia są to jednak dni , które w historii Polski są jednymi z najważniejszych, są elementem naszego istnienia i być może zabrzmi to patetycznie – ale bez tych 63 dni dzisiaj nasze życie wyglądało by inaczej. W 62 rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego chce pokłonić się wszystkim żyjącym dziś żołnierzom Polski Podziemnej i cywilom - wszystkim tym , którzy krwią i walką udowodnili , że są Polakami, również tym którzy w liczbie ponad trzech tysięcy szli z prawego brzegu Wisły na pomoc walczącemu Powiślu, tym którzy szczęśliwie są wśród nas i tym, których zabrakło – chce pochylić głowę i powiedzieć:
„też chciałbym umieć tak jak Wy podejmować w życiu decyzje, które Wy potrafiliście wtedy podjąć i cieszę się jednocześnie , ze takich decyzji podejmować nie muszę”
– chcę podziękować Wam za to , ze stworzyliście historię , która choć oddalona mijającym czasem, jest bliska sercu i uczy nas jak żyć i jak kochać kraj, który choć czasem tej miłości nie odwzajemnia to jednak jest naszym kawałkiem świata ! W tych dniach szczególnie chciałbym zatrzymać się na chwilę nad mogiłami poległych , chciałbym oddać pokłon tym , którzy w walce złożyli najwyższą ofiarę. Chciałbym przystanąć nad losem warszawiaków , którzy choćby nawet bez broni w rękach , dzień po dniu przez 63 dni własnym cierpieniem i krwią zapisywali karty historii dając dowód patriotyzmu i męstwa.
Różne są formy oddawania czci i hołdu żyjącym i poległym. To w jaki sposób upamiętniamy te wydarzenia jest do pewnego stopnia osobistą sprawą każdego człowieka. Każdy kto jest Polakiem we własnym sercu i na swój sposób pojmuje tą datę i wydarzenia z przeszłości. Rekonstrukcja historyczna jest jednym ze sposobów. W sobotę 29 lipca przy zbiegu ulic Sanguszki i Zakroczymskiej widziałem łzy wzruszenia w oczach starszego człowieka z biało czerwoną opaską na ramieniu. Widziałem też oczy ludzi którzy ze względu na to co w życiu zrobili, na wiek i życiowe doświadczenia mają prawo oceniać. I te spojrzenia , ale równiez i łzy były chyba najlepszą z możliwych recenzji widowiska historycznego „Reduta PWPW” – widowiska , które przypomniało warszawiakom, oraz tym jedynie mieszkającym w Warszawie epizody walk o powstańczą redutę którą w sierpniu 44 była Wytwórnia Papierów Wartościowych.
Za sprawą Grupy Rekonstrukcyjnej „Zgrupowania Radosław” przy wsparciu władz miasta zorganizowano rekonstrukcję – a raczej widowisko historyczne , które niejednemu na długo pozostanie w pamięci .
„- To wspaniałe , ze wam – młodym chce się o tym pamiętać , że chce wam się to wszystko robić, że pamiętacie o nas i o naszych koleżankach i kolegach którzy tutaj walczyli ! I , że to co robicie – robicie w tak wspaniały sposób.” - Czyż takie słowa wypowiadane przez kombatantów nie są największą nagrodą i najwyższą formą uznania dla rekonstruktorów ?.
Polska rekonstrukcja historyczna , choć na świecie uznawana za stosunkowo młodą rozwija się w niezwykłym tempie – z imprezy na imprezę staje się coraz lepsza i coraz mniej słów krytyki trzeba wypowiadać. Widowiska takie jak „Reduta PWPW” pokazują , że nie musimy popadać w kompleksy , a twórcy i realizatorzy takich przedsięwzięć śmiało mogą stawać w szranki z uznanymi grupami rekonstrukcyjnymi z Europy. Wiele pracy, wiele zaangażowania, wiele wiedzy i determinacji potrzeba, aby stworzyć takie arcydzieło jak inscenizacja na Zakroczymskiej, ale dzięki temu powstaje w Polsce rekonstrukcja która zaczyna stanowić klasę samą w sobie. To właśnie w Polsce reenactment w oszołamiającym tempie staje się dziedziną sztuki z pogranicza filmu, teatru i imprezy masowej niosąc jednocześnie wiedzę o historii i utrwalając szacunek dla przeszłości. Niezwykle cieszy fakt, że ludzie zakładający historyczne mundury robią to w pełni świadomie i odpowiedzialnie a jednocześnie jako pasjonaci reprezentują najwyższy z możliwych poziom wiedzy . Cieszy to, że realizatorzy inscenizacji biorą sobie za dobrą monetę wypowiadane słowa krytyki i z każdą kolejną edycją widowisk przez nich tworzonych popełniają coraz mniej błędów zaś rekonstrukcje, które jeszcze niedawno były połączeniem „zabawy w wojnę z żenującymi elementami groteski” zaczynają stawać się spektaklami , które zapadają w pamięć i powodują , że coraz więcej młodych ludzi zaczyna odnajdywać drogę wskazaną przez losy poprzednich pokoleń,
Najważniejszy chyba jednak jest fakt, że za sprawą tej formy popularyzowania historii na grobach poległych żołnierzy płonie coraz więcej zniczy, a współcześni pamiętają !

Takie inscenizacje jak „Reduta PWPW” wyznaczają drogę – wskazują kierunki w których powinien rozwijać się ruch rekonstruktorski. Udowadniają niedowiarkom, malkontentom i przeciwnikom , że najważniejszy w rekonstrukcji jest szacunek dla przelanej żołnierskiej krwi i dla historii, zaś droga do niego wiedzie poprzez pozorowane pole bitwy, przez pot i zmęczenie, przez godziny przesiedziane w bibliotekach i przy Internecie w poszukiwaniu wiedzy, czy wreszcie przez wizjonerstwo i odwagę w działaniu. Inscenizacja na Zakroczymskiej stworzyła zupełnie nowy poziom widowisk historycznych – to już nie „bezładna pukanina przebierańców” lecz dopracowana do najmniejszego szczegółu „bitwa” uwzględniająca w scenariuszu nie tylko prawdę historyczną ale i sceniczne uwarunkowania realizacyjne . To co w rekonstrukcji było nowatorskie, to oprócz świetnego dowodzenia zastosowanie na wielką skalę filmowej charakteryzacji – oczywiście we wcześniejszych imprezach – jak chociażby „Akcja pod Arsenałem” elementy pracy charakteryzatorskiej już wykorzystywano , to jednak „Reduta” pod tym względem nie miała sobie jak do tej pory równych. Charakteryzacja dodała wiele realizmu odtwarzanym scenom.

Oczywiście oprócz słów ogromnego uznania , wielkiej pochwały i zachwytu inscenizacji zorganizowanej przez kolegów z „Radosława” można by było zarzucić kilka braków - to, że broń i umundurowanie nie zawsze były zgodna z prawdą historyczną , to, że w centralnej części sceny „niebieszczyła się” skrzynka z telefonami czy innymi bezpiecznikami od sygnalizacji świetlnej(choć większość znaków drogowych , reklam i innego współczesnego tałatajstwa starannie zasłonięto), to że na jezdni widać był białe pasy czy wreszcie to , ze rekonstruktorzy dążący do jak najwierniejszego pokazania ducha minionej epoki nie pozabijali się naprawdę ... Jeśli ktoś chce krytykować te drobiazgi czy doszukiwać się innych tego typu ułomności – to w sumie ma do tego prawo – ale ja pod taką bezsensowną krytyką się nie podpiszę , bo rekonstrukcja jest sztuką maskowania umowności – a to udaje się w naszym kraju coraz lepiej. Przecież bez stwierdzenia – „umawiamy się , że tego pana zastrzelą na środku skrzyżowania potem wstanie i pójdzie sobie do domu ” nie byli byśmy przeprowadzić absolutnie żadnej rekonstrukcji. Tym bardziej w sytuacji jaka panuje w Polsce - zarówno pod względem przepisów prawa jak też w kwestii dostępności historycznych rekwizytów przypominających choćby te „z epoki”, że o oryginalnych pojazdach nie wspomnę . Umowność jest nierozerwalnie związana z rekonstrukcją historyczną i to , że niemiecki oficer strzela hukową amunicją ze straszaka a nie z prawdziwej „Pary” jest tak naprawdę zdecydowanie mniej istotne w porównaniu z tym , że cały pododdział dokładnie wie co ma robić i jak zachować się „ w polu” czy tym , ze poszczególni rekonstruktorzy znają dokładnie swoje miejsce i wiedzą jak maja „grać”. Oczywiście w miarę posiadanych możliwości należy dążyć do uzupełniania braków , ale trzeba też mieć świadomość , że prawdziwe widowisko to nie tylko kukła we wspaniale odprasowanym mundurze, która boi się rzucić w błoto, ale przede wszystkim współdziałanie poszczególnych osób i wiedza !.

Tak naprawdę mam tylko dwa zastrzeżenia do organizatorów tej wspaniałej imprezy – pierwsze – chyba najpoważniejsze i jednocześnie bardzo trudne do naprawienia – brak dostatecznie dużego miejsca dla publiczności . Ogromna rzesza widzów , która pojawiła się na inscenizacji nic nie widziała – niestety topografia tego historycznego miejsca uniemożliwiała inne rozmieszczenie widzów – z tym problemem nijak w tych
konkretnych uwarunkowaniach nie można było sobie poradzić. Organizatorzy zrobili co mogli.
To o co jednak mam do nich największą pretensję to „ spacerki” lektora po „polu bitwy”. Wielkiego wkładu Bogusława Wołoszańskiego w rozwój rekonstrukcji historycznej w Polsce nie sposób nie doceniać. Nie sposób też nie określać Pana Bogusława mianem dobrego ducha i mecenasa polskiej rekonstrukcji. Jego programy telewizyjne prowadzone z wielką charyzmą wielu z nas oglądało z zapartym tchem, dla wielu Jego książki były ziarnem z którego wyrosła ogromna historyczna pasja. Troszkę w tej sytuacji zabolał fakt, że pełniąc zaszczytną rolę komentatora tak wspaniałego widowiska popełnił błędy z których sztandarowym było pomylenie lat – Powstanie Warszawskie miało miejsce w 1944 roku – nie w 1942. Takie , drobne w sumie, pomyłki ( czy wręcz przejęzyczenia ) można złożyć na karb emocji i braku tzw. „naczytania” tekstu ( zwłaszcza gdy nie wiedząc o tym stoi się w samym środku detonującej właśnie strefy pirotechnicznej) . Jednak to co napełniło mnie największym niesmakiem to spacer Pana Bogusława – pomiędzy „poległymi” kończący inscenizację . Scena jakby wyjęta z programu „Sensacje XX wieku”. Być może na planie filmu takie zachowanie jest korzystne ze względu na dramaturgię – jednak uważam , że podczas rekonstrukcji sytuacja ta nie powinna mieć miejsca.
I jeszcze jedna drobna uwaga pod adresem kierowców pojazdów – Panowie – was naprawdę widać - zwłaszcza gdy jesteście ubrani w jeansy i chińskie t-shirty!!!

Tyle słów krytyki, bo wszelako Reduta PWPW to widowisko z najwyższej półki i jestem pewien, że wejdzie do annałów polskiej rekonstrukcji historycznej a autorzy innych inscenizacji, będą czerpali z niego wzorce – tak z zakresu organizacji jak i ze sfery reenactingowej. Wielka pochwała należy się GRH „Zgrupowania Radosław” za ogromny wkład pracy. Wielki ukłon jako widz pragnę wykonać w stronę wszystkich biorących udział w rekonstrukcji , w stronę toruńskich pirotechników i wszystkich którzy dzielnie wspierali organizatorów i uczestników. Wielki ukłon w końcu w kierunku władz Warszawy, bez pomocy których zorganizowanie tak wspaniałego widowiska nie było by możliwe.

Organizatorom należą się jeszcze dodatkowe gratulacje – za nie uleganie presji prasy i nie wpuszczenie na pole bitwy poprzebieranych fotografów – psujących ujęcia innym.
Gratuluję wszystkim tym ludziom wielkiego wysiłku , cierpliwości i zaangażowania.
Zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć z Inscenizacji „Reduta PWPW"
Tekst: Nietoperz
Zdjęcia Krzysiek Wasil i Nietoperz