W Przykonie nieopodal Turku w dniach 16-18 czerwca odbył się 3 Willys Military Meeting.
Zapraszamy do obejrzenia obszernej galerii zdjęć !

W Turku w dniach 16-18 czerwca 2006 odbyła się trzecia edycja Zlotu Willys Military Meeting. Jak co roku impreza zgromadziła rzeszę miłośników i właścicieli wojskowych pojazdów z lat drugiej wojny światowej.

Organizatorami byli: Automobilklub Ostrowski i Muzeum Rzemiosła Tkackiego w Turku. Ogromnego wsparcia udzielił zarząd i członkowie Willys Jeep Club Polska .

WMM na stałe wpisał się w kalendarz polskich imprez zlotowych już po pierwszej edycji, będąc imprezą bardzo ortodoksyjną w zakresie doboru pojazdów i uczestników, ale również bardzo starannie przygotowaną i doskonale zabezpieczoną . Z punktu widzenia właścicieli i użytkowników samochodów zabytkowych jej atutem jest to, że jest imprezą zamkniętą – uczestniczyć w niej mogą wyłącznie osoby i pojazdy zaproszone przez organizatorów. Aby zostać uczestnikiem zlotu należy wysłać swoje zgłoszenie z opisem i zdjęciami pojazdu – to organizator decyduje czy na zlocie możemy się pojawić jako uczestnik czy też wyłącznie jako widz. Dzięki temu – w zlocie uczestniczą tylko pojazdy z epoki w odpowiednim malowaniu i odpowiednio odrestaurowane. ( informacyjnie: na niektórych zdjęciach widać samochody GAZ69- są to pojazdy techniczne obsługi Zlotu nie biorące udziału w paradach - przyp.red). Co prawda ilość sprzętu a co za tym idzie i uczestników jest mniejsza niż na dużych imprezach, ale za to pod względem jakości "Turek" należy do jednych z najlepszych w Polsce . Kameralny charakter ma jednak swoje ogromne zalety. Uczestnicy znają się z kolejnych edycji – znają swoje przyzwyczajenia i wiedzą czego mogą po sobie oczekiwać. Nocą w obozie można zostawić odkryty samochód i mieć pewność, że rano wszystko będzie na swoim miejscu, a w przypadku gdy niespodziewanie zacznie np. padać deszcz zawsze znajdzie się ktoś , kto pozabezpiecza pojazdy tych co śpią Ze spaniem wszelako bywa gorzej , bo ognisko płonie przez całą noc i spać nie specjalnie jest kiedy . Regulamin jest przygotowany w dość rygorystyczny sposób jest w nim wiele zakazów i obostrzeń, ale jakoś nie stanowi to dla nikogo z uczestników problemu – ci którzy chcą się spotkać w Turku w pełni ten regulamin akceptują . Warto zwrócić uwagę , że Organizator w sposób niezwykle ostry podchodzi do dat produkcji pojazdów – jednak w uzasadnionych przypadkach dopuszcza do zlotu pojazdy powojenne – zwłaszcza gdy są to pojazdy o szczególnie unikatowym charakterze . Wyjątkiem są też goście honorowi zlotu, którzy mają prawo przyjechać pojazdem wojskowym z dowolnej epoki - jednak nigdy jeszcze w historii imprezy nie zdarzyło się aby gość włączył się do parady w innym miejscu niż na końcu ! Wszyscy w „Turku” mają świadomości, że to samochody z lat wojny są bohaterami i ozdobą Zlotu .
W tym roku tak jak i w poprzednich edycjach oprócz dobrego jedzenia , napitków , świetnej zabawy organizator przewidział również inne atrakcje. Główny dzień zlotu rozpoczął rajd na orientację i próba sprawnościowa.

Zgodnie z zasadami tego typu rajdów pojazdy startowały z takim odstępem czasowym, aby nie jechać w kolumnie i nie widzieć się na wzajem– nawigacja odbywała się przy pomocy itinerera – czyli schematycznej mapki , z zaznaczonymi jedynie punktami charakterystycznymi kierunkami i odległościami. Nawigacją pośród pól i lasów zajmował się pilot i ewentualnie reszta załogi. Oczywiście na liczącej ponad 50 kilometrach trasie po bezdrożach w którymś momencie wiele pojazdów spotkało się – bo wiadomo przecież , że "w kolumnie raźniej", a poza tym gdy jeden nawiguje - reszta może podziwiać krajobrazy! Zresztą zgodnie z założeniem Zlotu – ma on być przede wszystkim spotkaniem towarzyskim i dobrą zabawą , a nie rywalizacją sportową . Nawigacja nawigacją , ale nie zabrakło takich , którzy na trasie rajdu zagubili się w czasoprzestrzeni całkowicie i z wywieszoną flagą pokonanych pojechali bezpośrednio na metę .Oczywiście ludzie układający trasę wzięli pod uwagę , że pojazdy biorące udział w Zlocie to „staruszkowie” zmęczeni co najmniej 60-cio letnią eksploatacją, zatem próby terenowe były tak skonstruowane , aby nie niszczyć i nie katować zabytkowych pojazdów. Na metę rajdu - rynek w Turku dotarły wszystkie pojazdy i wszystkie załogi, które powitała orkiestra dęta grająca wojskowe marsze. Mieszkańcy sympatycznego miasta mogli z bliska obejrzeć zabytkowe pojazdy – nie zabrakło atrakcji dla dzieciarni.

Z rynku kolumna pojazdów w paradnym szyku przejechała w eskorcie policji na stadion OsiR-u aby wziąć udział w obchodach Dni Turka . Tłum mieszkańców natychmiast obległ pojazdy – każdy chciał dotknąć, każdy chciał sobie zrobić zdjęcie . Po około godzinie posileni grochówką zlotowicze wrócili do bazy w Przykonie. Dla chętnych przewidziana była jeszcze jedna atrakcja - wycieczka po okolicy - tym razem w rejon lazurowego jeziora - zbiornika wodnego który w języku technologicznym nazywa się : „Składowisko odpadów chłodziwa” i jest niczym innym jak miejscem gdzie elektrownia w Turku odprowadza wodę z układu chłodzenia i wymienników ciepła. Jezioro zabarwione jest na kolor błękitno-lazurowy , ale kąpiel w nim raczej nie jest wskazana

Wieczorem wszyscy usiedli przy grilu i wielkiej oszronionej beczce "duchodajnego nektaru".
Niedziela była dniem pożegnań i „zwijania całego interesu”. Zabytkowe pojazdy i ich dumni właściciele rozjechali się po całej Polsce. I na pewno za rok pojawią się w Turku ponownie !

W tegorocznej edycji najliczniejszą grupę stanowiły naturalnie Willysy MB były również , Dodge, był "buldogowaty" ale prześliczny Chevrolet Canada i wspaniale odrestaurowany GMC. Nie zabrakło również legendarnej WL-ki Harleya . Szkoda trochę, że tak mało samochodów innych niż amerykańskie przetrwało do naszych czasów. W zlocie bardzo brakowało Gaz-ów 67 czy innych wytworów radzieckiej myśli technicznej. W tym roku zabrakło również polskich przedwojennych pojazdów , które zjawiały się na poprzednich edycjach WMM . W przypadku pojazdów niemieckich organizator wprowadził ograniczenie – polegające na tym , że nie mogą one występować w malowaniu i z oznaczeniami niemieckich jednostek wojskowych, a jedynie w charakterze alianckich zdobyczy wojennych – to ograniczenie – choć zaczerpnięte z niektórych zlotów w zachodniej Europie w naszych realiach, przynajmniej jak na razie, wydaje się być troszkę zbyt rygorystyczne , ale cóż doceniamy dbałość organizatora o „europejski” poziom imprezy!
Po powrocie z Turka jedna tylko negatywna myśl przewinęła się przez moją głowę. Nurtuje mnie jednak tak bardzo , że musze się z wami nią podzielić . Mi osobiście przeszkadza gdy właściciel wspaniale i perfekcyjnie odrestaurowanego pojazdu wojskowego w którym każdy detal i malowanie są oryginalne i który mógłby służyć za wzór dla innych, pojawia się na oficjalnej paradzie, będącej kulminacyjnym punktem pokazu, w cywilnym ubraniu czy w zdekompletowanym niechlujnie załorzonym mundurze, w klapkach czy w plastikowym kasku typu „BUDOwlanka” na głowie . Jeśli wkłada się tyle pracy , żeby nadać swojemu wehikułowi tak imponujący wojskowy wygląd a potem psuje się cały efekt koszulką LaCosty, czy sandałami to po prostu trochę szkoda.... Oczywiście podczas przejazdów technicznych , czy w trakcie jazdy terenowej mundur może nie jest najwygodniejszą odzieżą , ale uważam , ze w trakcie parady powinien być to element obowiązkowy ! Z drugiej jednak strony pamiętać trzeba, że te wspaniałe pojazdy należą do swoich właścicieli a ci mogą z nimi zrobić wszystko – i ze sobą w sumie też!!!
Chylę czoła przed tymi wszystkimi , którzy dbają nie tylko o pojazd sam w sobie , ale również o efekt , który wywołują jadąc umundurowani tak jak należy – w mundurach odpowiednich formacji z właściwej epoki .Tych w Turku była przeważająca większość !
Zapraszamy do obejrzenia obszernej galerii zdjęć z 3 Willys Military Meeting
tekst i zdjęcia:Nietoperz