Język polski English  
 

lang =1 cat = 136 art_id= 198 galeria =

Dziś Wtorek, 24 czerwca 2025 r.
Imieniny Jana i Danuty



 
 
Strona Główna->PUBLIKACJE->Wasze Publikacje

Zabytkowe pojazdy militarne w Europie i Polsce - artykuł Piotra Krajewskiego


Jest na świecie paru "wariatów".... 
Zamiast zbierać znaczki czy etykietki od piwa  ratują przed zniszczeniem tony uformowanego w bojowe maszyny żelaza. Zapraszamy do obejrzenia materiału którego autorem jest ktoś kto wie coś o tym i ma coś do powiedzenia ...  



Piotr Krajewski

Zabytkowe pojazdy militarne w Europie i Polsce

    Zimowe wieczory sprzyjają lekturze. Pożyczyłem od kolegi archiwalne roczniki Wheels&Trucks, kwartalnika, który ukazywał się w latach 1982 – 2001 i był chyba jednym z pierwszych pism tego rodzaju. Przez wszystkie lata redagował go Bart Vanderveen, niestety okazał się niezastąpiony, po Jego śmierci W&T przestał się ukazywać.


na zdjęciu okładka pierwszego numeru W&T

 W&T praktycznie od początku miał wielu czytelników na całym świecie, w dziale korespondencji do redakcji (zajmował on często 4-5 stron) pisali hobbyści między innymi z ówczesnych krajów demokracji ludowej – z Czechosłowacji a z naszego kraju nawet sam Janusz Magnuski (autor wielu książek i monografii). Mimo upływu lat archiwalne numery nadal są skarbnicą wiedzy. Czytając je wpadłem na pomysł napisania tego artykułu, o tym jak to z kolekcjonowaniem pojazdów militarnych w europie było kiedyś i jak wygląda to dziś, a jak z tej perspektywy wygląda sytuacja w Polsce.

  Europa wczoraj ...
    Kolekcjonowanie pojazdów militarnych z okresu II WŚ zaczęło się na „zachodzie” praktycznie w jakieś 20 lat po zakończeniu działań , w latach 60. (jak to się teraz ładnie pisze ubiegłego wieku). Z tego też czasu wywodzi się wiele kolekcji militarnych jak np. pokazywana w ub. roku w TVN Turbo kolekcja Roberta Gilla z Austrii (obecnie podobno największa w europie), który już w latach 80. miał imponujący  zbiór kilkuset pojazdów opisany w jednym z numerów W&T. Tym niemniej dynamiczny rozwój nastąpił w latach 70. (ciekawe, że rzeczywiście ludzie zaczynają coś cenić, jak staje się rzadsze czyli po jakiś 25-30 latach czyli tak jak kwalifikuje się zabytki motoryzacyjne). Stąd pojawienie się na początku lat 80. W&T było logicznym następstwem wzrostu popularności zabytkowych pojazdów militarnych.
Dziś symbolem popularności kolekcjonowania militarnych pojazdów jest zlot w Beltring, w którym uczestniczy około 3.000 maszyn..Ale zaczęło się to znacznie wcześniej już na zlocie z okazji lądowania w
Normandii D-Day w czerwcu 1984 roku było kilka tysięcy pojazdów.

    Jak napisano w relacji przybyły setki Jeepów, Dodgów i ciężarówek GMC z całej ówczesnej „wolnej” Europy. Oczywiście inne typy i marki pojazdów też były reprezentowane, większości z nich nie ma w Polsce ani jednego egzemplarza (bo niektórych nigdy zresztą nie było i pewnie nie będzie).
W krajach europejskich podobnie jak w USA popularne stało się zrzeszanie kolekcjonerów w duże organizacje (niektóre mają nawet zasięg ogólnoświatowy i mają po parę tysięcy członków). Szczególnie silne są one we Wielkiej Brytanii, Holandii, Belgii i Francji, powstały najczęściej na przełomie lat 70. i 80. Organizowały i nadal organizują szereg ciekawych imprez. Cechą charakterystyczną jest to, że imprezy odbywają się w miejscach historycznych i mają charakter otwarty tzn. pojazdy pokonują trasę po drogach publicznych i mogą być oglądane w ruchu przez widzów. Ciekawa impreza została zorganizowana w Holandii w 1980 w rocznicę wyzwolenia Amsterdamu – na zabytkowych pojazdach przewieziono 350 kanadyjskich weteranów, którzy przed laty wyzwolili miasto. Innym przykładem może być spotkanie w Bastogne 1984 (Ardeny), które zgodnie z historią odbywało się w grudniu (jak widać pogoda ani pora roku nie przeszkadza) zgromadziło blisko 400 pojazdów zabytkowych i 800 uczestników z kilku krajów.

 


Bastogne 1984

 Wśród nich był zresztą najprawdziwszy król – Michał I Król Rumunii (wprawdzie były, ale zawsze), który przyjechał jeepem pożyczonym od kolegi – Wielkiego Księcia Luxemburga. Jeep był o tyle ciekawy, że Książę otrzymał go jako prezent od niejakiego Pattona generała zresztą. Król posiadał kilka własnych pojazdów i zajmował się nimi osobiście, łącznie z remontem kapitalnym silników.
Mimo, że kolekcjonowanie pojazdów militarnych nie jest najtańszym hobby to nie koniecznie trzeba być królem, aby mieć ciekawy sprzęt. W 1979 młody 21 letni  chłopak z Anglii napisał do wojskowego attache ambasady Szwajcarii w Londynie, że słyszał o niszczeniu wycofywanych właśnie z uzbrojenia działach samobieżnych G13 (G13 to powojenna wersja eksportowa Jagdpanzer 38(t) Hetzer) i o tym, że chciał by jeden taki ocalić. Kilka miesięcy później otrzymał zaproszenie do ambasady. Attache w stopniu pułkownika zdziwił się widząc młodego człowieka, zapytał o przyczyny chęci posiadania tego sprzętu, po czym zakomunikował, że rząd szwajcarski podarował mu jeden taki pojazd! Ale nigdy nie było łatwo, następne 6 miesięcy zajęło uzyskanie wszystkich niezbędnych pozwoleń i innych papierów wymaganych przez rząd Jej Królewskiej Mości, Policję, służby celne, izby handlowe itp. Dla porównania, nie było żadnych problemów ze strony szwajcarów, poza gotowym kompletem niezbędnych dokumentów nowy właściciel dostał darmowy transport do granicy Szwajcarii a pojazd przeszedł przegląd, wymieniono wszystkie płyny smary itp. oraz pomalowano go. Taaak, brzmi to jak bajka, ale zdarzyło się naprawdę, oczywiście dziś nie ma już takich pojazdów w Szwajcarii, ale okazało się, że nawet jak były i mógł je mieć każdy to niewielu wpadło na taki pomysł. Czyli nie tylko pieniądze się liczą chęci i odrobina fantazji również.
Oczywiście pieniądze nie zaszkodzą, na początku lat 80. kolekcjoner i biznesmen z Walii dowiedział się że można kupić czołgi z demobilu w Portugalii. Po ustaleniach okazało się, że są to kanadyjskie Grizzly (jeden taki można obejrzeć w muzeum na warszawskim Czerniakowie, kiedyś nawet jeździł i pochodzi prawdopodobnie z tego źródła), Shermany i tym podobne pojazdy. Postanowił kupić tak dużo jak da radę, zostawić sobie po jednym najlepszym a resztę sprzedać. Kupił niewiele bo…50 sztuk. Czołgi były oczywiście jak to piszą demiled, czyli pozbawione cech użytkowych przez obcięcie palnikiem lufy, ale były one w komplecie.

 


Na fot.Szczęśliwy właściciel ze swoim stadkiem 50 czołgów oraz wozy uratowane "przed palnikiem"


      W tamtych latach o posiadaniu czołgu w Polsce było lepiej nawet nie marzyć, bo pewnie była by to kontrrewolucja, albo „myślozbrodnia”.  

Europa dziś...
     Od opisywanych czasów minęło 20 lat a może więcej, nastał nowy wiek. Przybyło też zabytkowych pojazdów, kolekcjonerów i imprez. Modny stał się też reenacting wykorzystujący również pojazdy militarne.
Dzięki temu, że amerykańskie pojazdy gąsienicowe były wyposażone w gumowe nakładki na gąsienice,  pojawiły się one na ulicach i drogach w trakcie imprez a nie tylko na zamkniętych pokazach. Jednym z ciekawszych pomysłów jest impreza „Tanks in Town”, czyli czołgi w mieście, istniejąca od 5 lat. Ideą było pokazanie sprzętu ciężkiego szerszej grupie publiczności, tłem pokazu jest niewielkie belgijskie miasto. W ubiegłym roku w pokazach brało udział ponad 30 czołgów (większość z II wś) i drugie tyle pojazdów półgąsienicowych oraz opancerzonych kołowych. Pozostałych pojazdów nikt nie liczył. Po wystawieniu w mieście...


Czołgi w mieście 2005


... pojazdy  przejechały  po okolicznych szosach w dwóch oddzielnych kolumnach pancernej i kołowej

        

 Dalsza część pokazu odbyła się na ścierniskach okolicznych pół. Widok był imponujący kilkadziesiąt pojazdów opancerzonych jadących ławą przez pola.

  
I o co tyle krzyku? Raptem parę czołgów

Tak jak i w poprzedniej dekadzie, zima nie jest przeszkodą. Tradycyjnie odbywają się wówczas imprezy związane z walkami w Ardenach. Często jednocześnie są dwie imprezy jedna we Francji druga w Belgii. Pojawia się na nich stosunkowo niewiele pojazdów, jakieś 300 do 500 w tym parę czołgów i innego sprzętu ciężkiego.

    

  
Upał zelżał (bo w lecie to pod pancerzem duszno)

    Hucznie obchodzony jest nadal D-Day w Normandii szczególnie w okrągłe rocznice jak np. 2004. Na obecny 2006 rok tylko w miesiącach luty czerwiec i tylko we Francji i Belgii i Luxemburgu zaplanowano 8 większych imprez, tak więc jest w czym wybierać.
W tamtejszych kolekcjach przeważają oczywiście sprzęty amerykańskie, kanadyjskie i brytyjskie stanowiące około 80%, reszta pojazdów to niemieckie, francuskie rzadziej włoskie i nieliczne radzieckie co można zobaczyć na zdjęciach ze zlotów i imprez.
Hobby dla jednych a dla wielu innych, dziedzina ta stała się po prostu biznesem. Istniej wiele firm zajmujących się handlem zabytkowymi pojazdami militarnymi, ich renowacją, sprzedażą i produkcją części zamiennych. Niektóre na swoich reklamach umieszczają np. zdjęcia rozłożonego na czynniki pierwsze jeepa – wszystkie części są do kupienia!

 


Zestaw dla majsterkowiczów

 Można złożyć sobie nowego Willysa. Ktoś zapyta: „A ceny ?” - Rzecz względna Jeepa można kupić od około 4 000 euro za pojazd do remontu, za 10 000 ładnie wyglądający od prywatnego sprzedawcy do „nowego” z gwarancją za jedyne 24 000 e czyli nic tylko wybierać i kupować. Ktoś chce części do dodg’a inna firma chwali się, że zajmuje się tym od roku 1946, już drugie pokolenie handluje częściami do amerykańskich pojazdów - mówią: mamy 96% części do dodg’y! Istne eldorado, oczywiście do rzadszych typów z częściami nie jest już tak wspaniale.

A Polska?
   U nas w latach 70. a bardziej na początku 80. Jeepy i nieliczne Dodge i GAZ -y 67 pojawiały się na imprezach zabytkowych samochodów organizowanych przez automobilklub. Z braku innych pojazdów były nadal używane jako zwykłe samochody oraz do pierwszych zabaw typu off-road w Polsce, dodajmy do tego brak oryginalnych części zamiennych, wszystko to nie sprzyjało utrzymaniu ich w dobrym stanie. Pewną zmianę przyniosły lata 90. – otworzył się dostęp do może nie najtańszych ale oryginalnych części zamiennych.
Na tle np. Czech, żeby już nie mówić o krajach z tzw. starej Europy  wypadamy bardzo blado Tam ruch kolekcjonerski był i jest znacznie bardziej rozwinięty, zebranie kolumny składającej się z kilku ciężarówek, Dodży i Jeepów nie jest niczym nadzwyczajnym.

     

 Nie mówiąc już o sprzęcie ciężkim, który jest licznie reprezentowany. Wystarczy popatrzyć na zdjęcia z zeszłorocznych imprez w czechach. Czołgi należą zarówno do muzeów państwowych jak i osób prywatnych. Samo muzeum w Leszanach ma „na chodzie”, co najmniej: PzKw IV, Cromwela, LT 38 i około 10 czołgów i sprzętu na podwoziu T-34, nie licząc sprzętu powojennego.
Ile my mamy pojazdów militarnych z 2 wojny naturalnie jeżdżących, sprawnych technicznie i o oryginalnym wyglądzie? Spróbujmy oszacować/policzyć Jeepy – jest ich sporo - na zlotach w Turku można było naliczyć około 40-tu oczywiście  takich w dobrym stanie i oryginalnych  jest pewnie 50-60 sztuk i raczej nie więcej. Z Gazów 67 – chyba nie ma żadnego „wojennego”, wszystkie znane mi , to pojazdy z lat 50 – choć czasem dokumenty mówią inaczej. Zresztą i tak jest ich niewiele prawdopodobnie w stanie kolekcjonerskim może 10 sztuk. A Dodge? W rzadkiej wersji Carryall  chyba nie ma ani jednego, Comandcar ze zdjęć z lat 70. znany jest jeden - posiadał go Klub Rekin z Gdańska, ale od lat żaden egzemplarz na imprezach w kraju się nie pojawiał.

 


„Pięknie ozdobiony” dodge z lat 70.

Są nieliczne sanitarki, w dobrym stanie 2-3 sztuki. Jeden chyba, w wersji 6 kołowej (T-223), ale sprowadzony z zachodu. I wreszcie najbardziej liczne WC-51 i 52, tych też nie jest za wiele. Na imprezach pojawiają się te same od lat w dobrym stanie jest ich zapewne 15-20 sztuk. Pojazdów Chevrolet Canada w kilku wersjach jest kilka sztuk. Studebaker widoczny jeszcze na polskich filmach z lat 60. jak np. Czterej Pancerni… to obecnie rarytas w dobrym stanie może są ze 2-3sztuki. Podobnie ma się z ciężarówkami GMC, z tym że te są łatwo dostępne za stosunkowo niewielkie pieniądze na zachodzie. A sprzęt pancerny i gąsienicowy? Jest przynajmniej jeden Scoutcar sprowadzony ostatnio i ze trzy może cztery  Halftrucki. Są też ze 2 Wildwisele. Mówiliśmy do tej pory oczywiście o pojazdach stosunkowo popularnych innych, rzadszych jest nie więcej jak kilka sztuk. Czołgów T-34 i pochodnych jest sześć może nawet dziesięć, praktycznie wszystkie powojennej produkcji. Jest „nawet” jeden IS-2 ( a pamiętacie filmy „Kierunek Berlin i Czterech Pancernych gdzie czołgi te „udawały” Pantery ). Po stronie „niemieckiej” jest może z 10-15 „Kibelwagenów” ( i kilka bardziej „kibel” niż „wagenów”). Na palcach jednej ręki drwala można by policzyć  „Schwimwageny” oraz kilka sztuk rzadszych pojazdów (Stoewer, Horch itp.). Z większych maszyn - kilka ciężarówek,  4-5 sztuk OT-810 udających Sdkfz 251 no i oczywiście Rosi z Tomaszowa Mazowieckiego i również „tomaszowski” „Lufcik”. Podobno ktoś sprowadził Hetzera do remontu, zobaczymy. Sprzętu  polskiego nie uda się   policzyć nawet na palcach nie do końca trzeźwego drwala. Mówimy oczywiście cały czas o sprzęcie sprawnym i oryginalnym przynajmniej zewnętrznie. Jak widać nie wygląda to imponująco, pocieszeniem jest dający się zauważyć w ostatnich latach import tego typu pojazdów, oraz odtwarzanie i doprowadzanie do stanu oryginalnego egzemplarzy znajdujących się w kraju.
Chrońmy więc i szanujmy to co jest. Nie gardźmy też sprzętem powojennym, bo też nie jest różowo. Niektóre pojazdy z lat 50. są równie rzadkie jak te z czasu wojny. Nawet nie doceniane czołgi T-55 też już są nie do zdobycia. Wiosną ubiegłego roku ostatnie egzemplarze zostały pocięte na złom, zostało tyle co udało się kupić kolekcjonerom w krótkim czasie „dobroci” AMW. Nie zdziwmy się więc, jak się okaże, że jest ich nie więcej niż T-34! A w starych W&T z lat 80. oferowano T-34 z Polski…Udało się uratować przed palnikiem trochę Skotów i Brdemów 1 i 2 (razem może z 50sztuk) i kilka BTR-60, znajdzie się pewnie z 2-3 PT-76, ze starszych  mamy kilka BTR 152 i 40. Niestety dla AMW w świetle obecnej ustawy o obrocie specjalnym nie istnieje pojęcie „kolekcjoner”, znane jest za to inne słowo na „K”... „koncesja”, która jest niezbędna praktycznie na wszystko. Podsumowując, jeśli zliczymy wszystkie polskie sprawne eksponaty -  może wyjdzie tyle, ile ma jednym większy klub w Holandii....
Końcowy akcent  nie jest optymistyczny, ale przecież nie znaczy to, że mamy siedzieć z założonymi rękami, pojawiają się nowe imprezy do sztandarowego Darłowa i Operacji Południe dołączyło Borne Sulinowoa w tym roku ma być jeszcze nieźle zapowiadające się Zabrze, nie mówiąc o mniejszych imprezach. Tak więc, kolekcjonerstwo zabytkowych pojazdów militarnych w Polsce, mimo wszelkich przeszkód jednak się rozwija.

 

Piotr Krajewski

 
Zdjęcia zamieszczone w artykule zostały zaczerpnięte z następujących serwisów internetowych:


http://mega.com.pl/~rekin/nur/start.htm
http://www.bmvt.be/
http://www.tanksintown.be/

no i oczywiście z www.militarni.pl

 





DRUKUJ

POWRÓT